Nie dałam rady dziś pojechać w trasę na setkę. Uciążliwy skwar i duszne powietrze dokuczały nawet późnym popołudniem. Więc kiedy w Parskach wjechałam na wał, i dojechałam nim do Osy, zamiast na Łosiową poniosło mnie nad Wisłę ...
Wisły nurt, wody plusk, i dzika plaża pośród drzew ....
ale zanim tam dotarłam musiałam pokonać ten gąszcz :/ |
... aż prosiły się o to aby się popluskać, ale ja jednak wybrałam opcję brzegowego brodzenia
... a po takich widokach i duchocie nie miałam już siły na więcej jazdy :p |
jednak komary nie pozwoliły na długi plażing :D |
pokąsana i rozleniwiona, ale zadowolona |
Mimo żaru i duchoty udało się nakręcić 54 km. Trasa w przewadze asfaltowa, bo brakowało zapału i siły do przedzierania się po piachu. A trasę na setkę znowu przekładam na później - jak zwykle ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz