czwartek, 16 lipca 2015

Smakowita kilometrówka ;)



Z każdą godziną niebo robiło się bardziej przejrzyste, a kłębiaste obłoki odpływały pozwalając wreszcie słońcu na pełen rozbłysk.





Tym razem naszedł mnie malinowy smaczek, więc ruszyłam w dobrze znane mi (i na szczęście tylko mi-jak na razie)  miejsce


a teraz pora na degustację :D
Niektóre krzaki mają ponad dwa metry i otoczone są  metrowej wysokości pokrzywami, toteż nie każdy kto nawet tam "zabłądzi" odważy się wejść w  głąb tego gąszczu - no i bardzo dobrze :p
kolejny pojemniczek napełniony ;)
A po tak smakowitej godzinie przerwy pora na nadrobienie kilometrówki ...
Polem ciepło przeleciało, zapukało w kłosy żyta, co się wiosną ziemi dało, to w lecie rozkwita.


I kolejna owocowa niespodzianka - czereśnie ! Soczyste, mięsiste - PYSZNOŚCI :D
Prawdziwe czereśniowe drzewo, rosnące przy drodze obok opuszczonego zabudowania, nie pryskane, nie modyfikowane ... Takie, na które jako małolata  wspinałam się na sam wierzchołek na którym znajdowały się te najsmaczniejsze owoce  3:)


Takiej uczty już nie pamiętam - zdrowo, smacznie, ekologicznie :D Oprócz tego co zjadłam, to jeszcze narwałam dwa pojemniczki malin, które zabrałam do domu. Niestety kiedy dojechałam, to zamiast malin dowiozłam sok :/ ale nic straconego, doleje się wody, zagotuje, przetrze przez sitko, dosypie cukru i będzie soczek do herbatki ...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz